Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 26 czerwca. Imieniny: Jana, Pauliny, Rudolfiny
14/07/2014 - 16:02

Rzeczpospolita: Gdzie prezes? W Himalajach

Uciekają od stresu w wysokie góry. Sprawdzają, co to strach i na co ich stać.
Mount Everest, Elbrus, Kazbek, Kilimandżaro, Manaslu, Shishapangma, Island Peak, Aconcagua – wszystkie szczyty mają powyżej 6 tys. metrów, na wszystkie można wejść, nie będąc himalaistą. Przykładem ludzie biznesu na co dzień kierujący firmami, a w wolnym czasie zdobywający ośmiotysięczniki.
Emil Wąsacz to były minister Skarbu Państwa, a teraz szef Stalexport Autostrada. Przed tygodniem wrócił z wyprawy na Mount Blanc. Nie powiodło się, pogoda nie pozwoliła wejść na szczyt, ale nie jest to powód do zmartwień.
– Góry traktuję jak cel wycieczki, lubię chodzić, z tego czerpię przyjemność. Jeśli przy okazji uda mi się osiągnąć szczyt, to super – twierdzi Wąsacz.
65 lat – dobry wiek
Skąd się u niego wzięło zamiłowanie do wspinaczki? Nie potrafi odpowiedzieć.
– Zawsze mnie gdzieś nosiło. Małym fiatem objechałem Europę, sam zorganizowałem wyprawę na Alaskę, przeszedłem pieszo 800 km do Santiago de Compostella. Tylko ja i mój dziesięciokilogramowy plecak – śmieje się.
Przyznaje, że naprawdę dojrzałym podróżnikiem poczuł się w wieku 65 lat. Wtedy postanowił poznać świat wysokich gór i po półrocznym treningu – bieżnia, Tatry – wyruszył w 2010 r. na Kilimandżaro.
– Wyprawa zakończyła się sukcesem. Napaliłem się na kontynuowanie tego typu zwiedzania świata – podkreśla. Kolejnym celem miała być Aconcagua, ale w ostatnim dniu przed wyjazdem sprawy służbowe zatrzymały go w kraju i wyjazd przepadł. Wyruszył tam kilka lat później, wcześniej były Elbrus i Island Peak (Himalaje – Nepal).
Nigdy nie można powiedzieć, że jest się na 100 proc. do wyprawy przygotowanym i że nic tam człowieka nie zaskoczy. Wąsacza zadziwił końcowy etap podejścia na Island Peak.
– Gdy już się mocno nawspinałem, okazało się, że aby wejść na sam szczyt, trzeba przejść kilkaset metrów wąską, śniegowo-lodową granią o szerokości nieprzekraczającej kilkudziesięciu centymetrów, ze stromo opadającymi zboczami – wspomina.
Po zdobyciu góry kupił w Kathmandu pocztówki – na nich Island Peak wyglądał jak niegroźna górka.
Bili pokłony
Ciekawość świata pchnęła w wysokie góry Agenora Gawrzyała.
– Byłem w Iranie w rejonach, do których nikt nie dociera, „bezludne" turystycznie rejony zwiedzałem w Pakistanie – wspomina. – Gdy pozna się życie tamtejszych ludzi, na nasze codzienne problemy zaczyna się patrzeć inaczej.
Na prawdziwe wysokogórskie wyprawy były prezes Warty mógł sobie pozwolić po rozstaniu z korporacją.
– Będąc menedżerem dużej firmy, nie sposób wyrwać się na kilka tygodni w góry – wyjaśnia. – Przygodę ze wspinaczką zacząłem dopiero w 2000 r. Za każdym razem były to cele na moją miarę. Wybierałem szczyty, na które można wejść bez przygotowania alpinistycznego, położone w Ameryce Płd., Afryce, Azji.
Pamięta chwile strachu, gdy na Araracie istniało ryzyko ataku ze strony armii tureckiej, ponieważ znajdowali się w sąsiedztwie obozów kurdyjskich. Niebezpieczeństwo groziło mu też ze strony hord dzikich psów w Pakistanie. Dziś trudno ocenić, które było bardziej realne.
– Ale zdarzały się też niezwykle miłe chwile, kiedy to w barze w Kathmandu Ryśka Pawłowskiego rozpoznała grupa ukraińskich himalaistów. Na jego widok uklękli i bili pokłony – wspomina Gawrzyał.
Jedni milczą, inni wspominają
Ośmiotysięczniki zdobywa bankowiec Sławomir Lachowski, ale na pytanie o wspinaczkę tylko się uśmiecha: – Chodzę po górach, ale po co o tym pisać.
Na wyprawę ze zdobywcą dziesięciu ośmiotysięczników Ryszardem Pawłowskim zdecydował się Bogusław Grabowski, były członek RPP. Kolejne szczyty Korony Ziemi zdobywa założyciel Fundacji Instytut Studiów Wschodnich Zygmunt Berdychowski. Największym jego osiągnięciem było wejście na Mount Everest od strony północnej.
– To był przeogromny wysiłek. Mijaliśmy przepaście i zamarznięte trupy. Na samym szczycie byliśmy parę minut. Chwila radości i wielogodzinne zejście bez odpoczynku.
Wszyscy, którzy marzą o takiej wyprawie, mogą odnaleźć w internecie profesjonalną agencję organizującą wspinaczki. Koszty – w zależności od rejonu, góry, czasu trwania wyprawy – od 1 do 10 tys. dol. Do tego trzeba doliczyć bilet. Konieczne jest przygotowanie fizycznie.
Himalaista Ryszard Pawłowski, właściciel agencji górskiej Patagonia, twierdzi, że apetyt zwykle rośnie w miarę jedzenia.
– Jeśli ktoś był na łatwiejszych górkach, chce zobaczyć, jak się sprawdzi w trudniejszych regionach. Zawsze oceniam, kogo na co stać, i obserwuję, czy ma determinację czy nie – mówi Pawłowski.
Elżbieta Glapiak
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, [email protected]
Na zdjęciu: Emil Wąsacz

Źródło:
www.ekonomia.rp.pl/artykul/706160,1125623-Uciec-od-korporacji--sprawdzic-siebie.html?p=2












Dziękujemy za przesłanie błędu