Nowy Sącz: Spotkanie z szybownikiem Sebastianem Kawą
Szybownik ze światowej elity pilotów, wielokrotnym mistrzem świata i Europy spotka się z mieszkańcami miasta w najbliższy piątek (27 marca).
![](http://archiwum.sadeczanin.info/media/gallery/2013/2015-03/25/rob/20150319_sebastian_kawa_plakat(1).jpg)
Sebastian Kawa (ur.1972) mieszka w Międzybrodziu Żywieckim. Jest absolwentem żywieckiego Liceum Ogólnokształcącego. Dyplom lekarza uzyskał w Śląskiej Akademii Medycznej – specjalność ginekologia i położnictwo. Należy do Aeroklubu Bielsko-Bialskiego, a lata głównie na górze Żar.
- Sportową karierę zaczynał jako żeglarz - informują organizatorzy. - Z powodzeniem reprezentował Polskę na młodzieżowych mistrzostwach Europy oraz świata. Pierwsze kroki w szybownictwie stawiał pod opieką ojca Tomasza, również lekarza, a przy tym wybitnego pilota szybowcowego i samolotowego, szybko osiągnął wysokie umiejętności pozwalające mu na awans do światowej elity pilotów.
Sebastian Kawa lata na szybowcach od 1988r. Zdobył już piętnaście złotych medali Mistrzostw Świata i Europy.
Jak sam twierdzi, po tylu latach za sterami szybowców już nie odczuwa strachu i mówi o sobie:
- W normalnym locie ryzyko jest mniejsze niż jazda samochodem bo nie ma innych kierowców. Jeśli trzeba się bać, to dopiero w momencie, gdy podczas rywalizacji zapędzimy się w tarapaty w miejscu bez skrawka ziemi przydatnej do lądowania. Ale wtedy człowiek zwykle jest sam sobie winien, a tego się nie wie przed startem. Obecność innych szybowców w trudnych sytuacjach dodaje otuchy. Zwiększa się penetracja przestrzeni i być może któryś z nich znajdzie wznoszenie ratujące z kłopotów. Jeśli lecimy w nieznane, wiemy że się da, to zamiast strachu wszyscy są podekscytowani nowym wyzwaniem. Ale fakt, niekiedy w potężnych i nieznanych górach oprócz umiejętności potrzeba sporej dawki odwagi.
Moje marzenie? 15 lat temu obejrzałem film przyrodniczy o Patagonii. Żeglarskie fascynacje wzbudzał widok gigantycznych fal szturmujących lodowce w okolicach przylądka Horn a oko szybownika zachwycały piętra chmur falowych, formowanych przez huraganowy wiatr. Pomyślałem, że byłoby fajnie polatać na tych falach i oglądać pasmo Andów na wysokości 4 czy 7 tys. metrów. Jednak zorganizowanie wyprawy z szybowcem przekraczało nasze możliwości. To marzenie pozostało do dziś. W tym czasie zaczęli to miejsce odwiedzać inni i ustanawiać imponujące rekordy świata w lataniu szybowcowym. Mnie się jeszcze nie udało tam wyjechać. Ale może już wkrótce…
Oprac: (Rob)
Fot. Rob