Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 12 lipca. Imieniny: Brunona, Jana, Wery
13/12/2012 - 06:14

Andrzej Szkaradek: Bałem się, ale mniej od innych

- Esbecja dopadła mnie w czerwcu 1982 roku, po siedmiu miesiącach konspirowania – powiedział Stanisław Handzlik, legendarny przywódca podziemnej „Solidarności” w Nowej Hucie, a dzisiaj spokojny mieszkaniec Krakowa, radny wojewódzki. W środę (12 grudnia) podczas uroczystości podsumowania konkursu „Stan wojenny w Małopolsce – utrwalamy rodzinną historię” w MCK „Sokół” odbył się panel dyskusyjny.
Przy stoliku zasiadło czterech „kombatantów” solidarnościowych: Stanisław Handzlik, Andrzej Szkaradek, szef sądeckiej „S” od stanu wojennego, Jacek Rogowski, wicewojewoda nowosądecki z ramienia „S” po 1989 r., i Jacek Krupa, członek zarządu woj. nowosądeckiego.
Dyskusję moderował piąty „kombatant” – Zygmunt Berdychowski, radny wojewódzki, który 13 grudnia 1981 roku był studentem UJ, a już miesiąc później siedział za malowanie haseł przeciwko „Juncie Jaruzelskiego” w rodzinnej Niskowej i w Nowym Sączu. Swoimi pytaniami Berdychowski starał się skłonić dyskutantów do zwierzeń. Młodzież siedziała zasłuchana.
- Dlaczego pracownicy kombinatu nowohuckiego gremialnie wpisywali się do Solidarności, w końcu należeli do arystokracji robotniczej? – pytał przekornie moderator Handzlika.
– Bo system komunistyczny oparty był na kłamstwie. Nie rządziła klasa robotnicza lecz oligarchia komunistyczna. Nie respektowane były podstawowe prawa człowieka. Dla ludzi wierzących ważne też były postulat wolności religijnej, zgłaszany przez Solidarność – mówił Handzlik. Dalej opowiadał, że Solidarność nowohucka dostrzegała odznaki zbliżającej się katastrofy.
– 12 grudnia dostaliśmy mnóstwo sygnałów o ruchach wojsk, które przekazywaliśmy do Gdańska, gdzie obradowała Komisja Krajowa Solidarności – ciągnął gość z Krakowa. Kombinat pracował w ruchu ciągłym. Stanisław Handzlik był tym liderem związku, który o drugiej w nocy 13 grudnia ogłosił strajk okupacyjny w kombinacie. Po trzech dniach bramy zakładu sforsowały czołgi. Wtargnęły watahy ZOMO, pobito wielu robotników, Handzlikowi udało się uciec z obławy. Do czerwca 1982 roku kierował podziemną „S” w Nowej Hucie i Krakowie. Ukrywał się w wieżowcu, gdzie była jedna winda i ludzie się nie znali. Dopadli go, gdy wracał z kolegą Syrenką ze spotkania konspiracyjnego. – Mnie nie bili podczas przesłuchań – wspominał. - Straszyli tylko, że może się coś stać żonie, zaś nasze dzieci trafią do domu dziecka, ale mniej szczęścia miał kurier, aresztowany razem ze mną. Podczas przesłuchań wystawiali go za okno i grozili, że spuszczą w dół. Nie wszyscy wytrzymywali takie tortury.
- Czy pan się nie bał, angażując się w działalność podziemnej Solidarność – dopytywał moderator Andrzej Szkaradka. – Bałem się, ale chyba mniej od innych. Poganiałem was, koledzy do roboty - uśmiechnął się Szkaradek do wspomnień. Był najdłużej internowanym Sądeczaninem, z więzienia w Załężu wyszedł dopiero w listopadzie 1982 roku. W dwa lata później ponownie trafił za kraty. Uwięziona została także jego żona – Alicja. Dwójką nieletnich córek zaopiekowała się rodzina i przyjaciele.
- Do działalność konspiracyjnej nie nadawali się ludzie o słabej psychice, bo mogli narobić dużo szkód i lepiej jak taki siedział w domu i wygrażał komunie przed telewizorem – ocenił Szkaradek. Mówił, że w takich małych ośrodkach jak Nowy Sącz, gdzie nie było wielkich zakładów pracy, trudniej się konspirowało. – Tu esbecja na więcej sobie pozwalała niż w Krakowie, Wrocławiu, czy Warszawie, większe były represje i strach. Ludzie bali się nawet pójść na mszę świętą za ojczyznę w kościele kolejowym – stwierdził.
Jacka Rogowskiego moderator pytał, z czego wynikał autorytet młodych robotników, którzy często stawali na czele związku w zakładach pracy wśród inżynierów i ludzi z wyższym wykształceniem. – Byli młodzi, odważni, nie obarczeni rodziną i nie mieli tyle do stracenia, co ludzie starsi, żonaci, dzieciaci – tłumaczył Rogowski. Przed 31 laty temu pracował jako inżynier w Sadeckich Zakładach Elektrod Węglowych (dzisiaj Carbon SA). W 1981 roku miał 40 lat: – Pochodziłem z rodziny, gdzie żywa była pamięć represji stalinowskich, terroru UB, kiedy ludzie nie wracali z przesłuchania i zapadały wyroki śmierci. Dlatego zachowywałem ostrożność.
Zdaniem Rogowskiego pierwsza Solidarność nie była tylko związkiem zawodowym, lecz masowym ruchem społecznym, który w warunkach władzy totalitarnej zastępował partie polityczne, działające w normalnej demokracji.
Jacek Krupa przed 31 laty był szefem „S” w Hucie Aluminium w Skawinie, miał wtedy 26 lat. - Huta strasznie truła Skawinę i okolicę. Byliśmy chyba pierwszym związkiem zawodowym na świecie, który dążył do likwidacji swojego zakładu – mówił Krupa. W wolnej Polsce był burmistrzem Skawiny, starostą powiatu krakowskiego i dwukrotnie posłem na Sejm RP. Krupa opowiedział dykteryjkę. Dzieci słuchają opowieści taty o stanie wojennym i sklepach-widmo, w który był tylko ocet i zapałki. – To dlaczego nie poszliście na zakupy do Carrefouru? – pytały dzieciaczki, a sala wybuchła śmiechem, bo na widowni siedzieli laureaci konkursu o stanie wojennym, którzy na podstawie opowieści rodzinnych dobrze poznali realia grudnia 1981 roku.

                                            ***
Lista Sądeczan internowanych 13 grudnia 1981 roku i w następnych dniach:

Eugeniusz Baran (ZNTK), zwol. 8.02.1982 r.
Andrzej Bąk (student AGH), inter. 16.12.1981 r., zwol. 22.01.1982 r.
Marian Białoskórski (SD), zwol. 7.05.1982 r.
Stanisław Bodziony („S” RI), zwol. 2.03.1982 r.
Aleksander Grela (nauczyciel), zwol. 29.06. 1982 r.
Józef Grzyb (PKS), zwol. 25.01.1982 r.
Roman Hasslinger (nauczyciel), zwol. 5.03.1982 r.
Tadeusz Jung (WPK), zwol. 26.04.1982 r.
Józef Jungiewicz (SZEW), zwol. 27.02.1982 r.
Roman Kałyniuk (ZNTK), zwol. 6.03.1982 r.
Bernard Marsiske (Zw. Zaw. MO), zwol. 23.03.1982 r.
Krzysztof Michalik (SZEW), inter. 15.12. 1981 r., zwol. 26.04. 1982 r.
Waldemar Mikulec (student UJ), inter. 15.02.1981 r. – zwol. 29.04.1982 r.
Henryk Opilo (PPU Krynica), zwol. 26.03. 1982 r.
Henryk Pawłowski (DRKP), zwol. 4.05.1982 r.
Ryszard Pawłowski (DRKP), zwol. 8.02. 1982 r.
Józef Piekarz (PBWiM), zwol. 13.01.1982 r.
Władysław Piksa („S” RI), zwol. 06.03.1982 r.
Jacek Rogowski (SZEW), intern. 14.12.1981 r., zwol. 8.03.1982 r.
Grzegorz Sajdak (SZEW), zwol. 3.04.1982 r.
Jan Sikoń („S” RI), zwol. 6.03.1982 r.
Zenon Szajna (NOWOMAG), zwol. 2.04.1982 r.
Andrzej Szkaradek (NOWOMAG), zwol. 19.11.1982 r.
Marek Tomasik (SZEW), zwol. 14.01.1982 r.
Marek Wójtowicz (SZEW), zwol. 04.03.1982 r.
Jerzy Wyskiel (WPK), zwol. 11.02.1982 r.
Ryszard Zagórski (SZEW), zwol. 02.04. 1982 r. , ponownie intern. 13.05. 1982 r. – zwol. 22.11. 1982 r.
Jacek Zaremba (Delegatura ZR „S”), zwol. 26.03.1982 r.
Większość z internowanych Sądeczan wiedzie dziś żywot emeryta bądź rencisty, niektórzy, co tu ukrywać - klepią biedę. Trzy osoby z tej listy już nie żyją: Aleksander Grela, Waldemar Mikulec i Zenon Szajna.
(HSZ), fot. własne









Dziękujemy za przesłanie błędu