Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 7 lipca. Imieniny: Estery, Kiry, Rudolfa
12/12/2012 - 11:05

Bił dzieci paskiem klinowym, groził synowi spaleniem w piecu

Spokojnie wysłuchał wyroku Stanisław W., oskarżony o zabójstwo w ubiegłym roku w Bieczu swojej 35-letniej żony. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał go wczoraj (11 grudnia) na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny.
O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Czytaj: Kara dożywotniego więzienia dla Stanisława W. za zabójstwo żony.
Proces do momentu ogłoszenia wyroku toczył się przy drzwiach zamkniętych dla mediów. Sąd w październiku br. wyłączył jawność rozpraw z uwagi na ważny interes prywatny małoletnich dzieci. Kobieta zginęła 4 grudnia ubiegłego roku na ich oczach. Wracała samochodem z dziećmi i koleżanką z kościoła do Ośrodka Interwencyjno-Mediacyjnego dla Osób Doznających Przemocy w Bieczu.
Stanisław W., został oskarżony o zabójstwo swojej żony i znęcanie się fizyczne i psychiczne nad nią (wszczynał awantury, poniżał kobietę, groził jej pozbawieniem życia) i trójką ich małoletnich dzieci. W ich przypadku był to okres od lipca 2004 do września 2011 roku.
Wczoraj w sądzie wyroku i jego uzasadnienia wysłuchała rodzina zamordowanej kobiety. Sąd skazał Stanisława W. na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Orzekł też, iż oskarżony ma obowiązek zadośćuczynienia za doznaną krzywdę na rzecz czwórki swoich małoletnich dzieci. Stanisław W. ma zapłacić na rzecz każdego z nich po 80 tysięcy złotych. Sąd uznał również, że na rzecz trzech oskarżycielek posiłkowych oskarżony ma zapłacić po 10 tysięcy złotych. Sąd uznał także, że oskarżony w okresie od lipca 2004 do września ubiegłego roku znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną i trójką swoich dzieci. Sąd uznał, że Stanisław W. stosował wobec dzieci kary nieadekwatne do ich przewinień.
Sędzia Anna Hevler, orzekająca w tej sprawie wymieniała wczoraj długą listę kar, a wśród nich m.in. wielokrotne bicie dzieci po udach paskiem klinowym, pokrzywami lub ręką, zmuszanie do długotrwałego klęczenia na twardym podłożu z rękoma uniesionymi do góry, zmuszanie do wykonywania 200, a czasami 300 przysiadów, zakłócanie im nocnego wypoczynku poprzez nakazywanie im czyszczenia butów, sprzątania szaf, czy spania na podłodze na klatce schodowej. Sędzia przytaczała, że Stanisław W. zmuszał też dzieci do lizania podłogi w toalecie, zbierania ustami śmieci z podłogi. Synowi groził spaleniem w piecu, odrąbaniem ręki. Za znęcanie nad swoimi małoletnimi dziećmi sąd skazał Stanisława W. na karę trzech lat pozbawienia wolności. Za znęcanie się nad żoną Stanisław W. został skazany na rok pozbawienia wolności. Sąd zaliczył oskarżonemu na poczet zasądzonej kary okres dotychczasowego aresztowania.
Wyrok, który zapadł wczoraj przez kilkadziesiąt minut uzasadniał sędzia sprawozdawca Jerzy Bogacz.
- Sąd nie miał wątpliwości w tej sprawie, że to oskarżony zabił nożem swoją żonę Bożenę na oczach czwórki ich małoletnich dzieci i jeszcze jednej osoby – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca. – Dzieci nie miały żadnych problemów z rozpoznaniem swojego ojca działającego w ten sposób. Dowody z ich zeznań były kluczowym elementem ustalenia sprawstwa oskarżonego. Zdaniem sądu zbrodnia ta wymagała zaplanowana. To nie było tak, że oskarżony przypadkiem spotkał tego dnia swoją żonę. Oskarżony wybrał czas, miejsce i narzędzia, jakich wtedy użył. To wszystko wymagało, zdaniem sądu przemyślenia i zaplanowania. Kamień posłużył oskarżonemu do zatrzymania samochodu, natomiast nóż był narzędziem zabójstwa. Sąd odrzucił wyjaśnienia oskarżonego, jakoby miał on dopuścić się tego przestępstwa rękami a nie umysłem, o czym mówił podczas procesu.
O tym, że zamierzał zabić Bożenę W. świadczy, zdaniem sądu 15 ran kłutych zadanych jej w klatkę piersiową i tułów. Kobieta zmarła na miejscu zdarzenia. Tyle ran na jej ciele doliczyli się biegli, dokonujący sekcji zwłok zmarłej.
- Jeśli ktoś zadaje ciosy niebezpiecznym narzędziem w te okolice ciała musi zdawać sobie sprawę, że zabije – kontynuował sędzia Jerzy Bogacz. – Tego rodzaju działanie zawsze prowadzi do spowodowania skutku śmiertelnego. Tego oskarżony musiał być świadomy. Feralnego dnia sam oskarżony działając rzekomo w zamiarze próby samobójczej zadał sobie dwie płytkie rany nożem, które nie spowodowały u niego żadnych, poważnych uszkodzeń ciała.
Oskarżony Stanisław W. nie przyznał się do winy.
- Oskarżony twierdził, że do tej tragedii nie doszłoby, gdyby nie rozłąka z dziećmi – mówił sędzia. – To, co oskarżony zrobił odniosło odwrotny skutek. Stanisław W. swoim działaniem pozbawił te dzieci matki, czyli osoby, która najbardziej z nimi była związana emocjonalnie. Dzieciństwo bez rodziców, szczególnie bez matki dla dziecka jest niezwykle traumatycznym przeżyciem. Dla tych dzieci jest to straszne, że ich matka zginęła na ich oczach. Sąd nie rozumie podejścia oskarżonego, że działał on powodowany tęsknotą za dziećmi. Jeśliby te dzieci rzeczywiście kochał, to ich matka by żyła. Takie tłumaczenia oskarżonego nie może, więc przyjąć w żadnym wypadku. Brak jest, bowiem racjonalnych powodów, dla których oskarżony miałby zabić żonę. Sąd uważa, że oskarżony chciał żonę ukarać za to, że odeszła i zabrała dzieci a to mogło spowodować u niego stan frustracji, tęsknoty, być może stan bezradności, o którym sam oskarżony mówił.
To nie jest jednak powód - stanowczo to podkreślił sędzia, aby kogokolwiek zabijać. Sąd uznał stopień winy oskarżonego za najwyższy z możliwych. Nie dopatrzył się żadnych okoliczności łagodzących, takich, które w sposób istotny mogły wpłynąć na obniżenie wymiaru kary dla Stanisława W.
- Do morderstwa doszło z premedytacją, a plan został zrealizowany z zimną krwią. Zważywszy także na skutki, o których wspominałem i stopień winy oskarżonego sąd uważa, że zasługuje on na najwyższy możliwy wymiar kary przewidziany w kodeksie karnym za to przestępstwo – dodał sędzia. - Okolicznością, którą można było traktować, jako łagodzącą to przeprosiny rodzin przez oskarżonego na ostatniej rozprawie. Sąd uważa, że miało to raczej charakter instrumentalny. Było dużo czasu, żeby to zrobić. Oskarżony zdecydował się na to dopiero w ostatnim słowie.
Sąd uznał więc, że przeprosiny oskarżonego miały spowodować obniżenie wymiaru orzeczonej kary. Zdaniem sądu słowa tragedia używane przez oskarżonego jest pewnym zakłamaniem i zaciemnieniem. Można to odebrać, jako tragedię oskarżonego. Tymczasem tak nie jest. Ta tragedia, co podkreślił sędzia w pierwszym rzędzie, dotknęła jego żonę Bożenę. To jest jej tragedia, że w tym dniu i czasie oskarżony stanął na jej drodze. To przede wszystkim jest tragedia ich dzieci. Sąd podkreślił, że rozumie uczucia innych krewnych, ale ta tragedia dotknęła bezpośrednio pięć osób.
Wczoraj Stanisław W. został uznany również winnym znęcania się nad żoną i małoletnimi dziećmi.
- Sąd ustalił na podstawie zeznań świadków, że oskarżony karał dzieci – podnosił w uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca. – Uznał on, że wychowanie dzieci powinno przebiegać poprzez karanie ich. Dzieci np. w nocy czyściły buty. Najczęstszą stosowaną przez niego karą było klęczenie dzieci z rękami uniesionymi do góry na ziemi, czasem na druciance, kostce koło domu, czy koło łóżka oskarżonego. Równie częstą było wykonywanie przez dzieci po kilkaset przysiadów. Zdarzyło się bicie pokrzywami. Było także bicie paskiem klinowym po ciele, lizanie podłogi w toalecie, zbieranie śmieci ustami. Raz oskarżony zagroził swojemu kilkuletniemu synowi, że spali go w piecu. Został on nawet przywiązany do deski. Oskarżony mówił, że był to taki żart. Ja się pytam, dla kogo był to żart. Zdaniem sądu są to przypadki znęcania się fizycznego i psychicznego nad dziećmi. Takie sytuacje je upokarzały.
44-latek zabierał też dzieci, o czym wspomniał wczoraj sąd na tzw. „manewry”. Dzieci z ciężkimi plecakami wychodziły z ojcem wieczorem z domu. W pewnym momencie ojciec się im chował i zostawiał je w przekonaniu, że zostały na drodze same. Miały one wtedy po kilka lat.
Sąd uznał wczoraj, że Stanisław W. jest winny zarzucanych mu czynów. Biegli psychiatrzy, którzy badali oskarżonego stwierdzili, że nie miał on wówczas ograniczonej poczytalności.
Wyrok, jaki wczoraj zapadł w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu jest nieprawomocny. Stanisławowi W. został przedłużony okres aresztu tymczasowego na kolejne trzy miesiące.
- Kara dożywotniego pozbawienia wolności, jaką wymierzył sąd oskarżonemu jest satysfakcjonująca dla rodziny zmarłej Bożeny W. – powiedziała po opuszczeniu sali sądowej mec. Lidia Znamirowska, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. – Jest to kara, która ma także charakter zapobiegawczy.
(MACH)
Fot. (MACH)







Dziękujemy za przesłanie błędu