Co z powrotem jednostki wojskowej na Sądecczyznę? Poseł Jan Duda uspokaja
To było prawie cztery lata temu. Ówczesna wicepremier Beata Szydło i Mariusz Błaszczak, obecny wicepremier, minister obrony narodowej, obiecali sądeczanom powrót jednostki wojskowej odwołującej się do tradycji podhalańczyków. To była odpowiedź na apel mieszkańców regionu, pod którym zebrano trzydzieści tysięcy podpisów. Jednym głosem, domagali się tego także samorządowcy i politycy.
Zapanował powszechny entuzjazm, kiedy w Korzennej wojsko kupiło teren, gdzie miały zostać wybudowane koszary. Ale podhalańczyków jak nie było, tak nie ma. Za to okazało się, że w Korzennej, na razie w wynajmowanym budynku, koło stadionu sportowego, zainstaluje jedna z trzech kompanii limanowskiego batalionu terytorialsów. Podniosły się głosy, że to pogrzebanie szans na powrót na Sądecczyznę podhalańczyków.
Czy rzeczywiście trzeba się szykować na taki czarny scenariusz? – pytamy posła Prawa i Sprawiedliwości Jana Dudę.
- Ze zdobytych przeze mnie informacji wynika, że nie ma tu mowy o jakiejkolwiek zamianie formacji. Wojsko kupiło trzydzieści hektarów ziemi pod lokalizację batalionu piechoty. Żeby zakwaterować liczącą blisko tysiąc żołnierzy jednostkę, najpierw trzeba wybudować koszary, całą infrastrukturę drogową, mosty i dojazd do gminy, wedle wymagań i potrzeb jednostki liniowej. Na to wszystko potrzeba czasu. Na razie jest tam szczere pole.
czytaj też W Nowym Sączu są tym bardzo oburzeni i poruszeni
- To dobrze, że zrodził się pomysł, żeby na czas przejściowy ulokować tam kompanię Wojsk Obrony Terytorialnej. Na pewno będzie potrzebna podczas całego procesu powstawania jednostki podhalańczyków i tak trzeba to rozumieć - uspokaja Duda i zapewnia, że z innymi sądeckimi parlamentarzystami na bieżąco monitorują sprawę. - Myślę, że należy zaufać wojskowym, co nie znaczy, że nie należy tego doglądać – dodaje poseł. ([email protected]) fot. jm