Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 9 lipca. Imieniny: Hieronima, Palomy, Weroniki
28/07/2014 - 07:18

„Dymek” sądeckiego urzędnika kosztuje nas kilka tysięcy złotych rocznie

Czy można policzyć ile kosztuje nas podatników palący urzędnik sądeckiego magistratu i starostwa powiatowego? Można. Straty finansowe wynikające z zatrudnienia jednego palacza mogą sięgać nawet do kilku tysięcy złotych rocznie.
Ilu palaczy skrywają pokoje urzędu i starostwa powiatowego tego nie wie nikt. Rzeczniczki obu instytucji - Małgorzata Grybel i Maria Olszowska, pytane przez nasz portal o to, czy da się oszacować „urzędniczych palaczy” zgodnie odpowiadają, że takich statystyk nikt prowadzi.

Nie ma już jednak takiej jednomyślności w kwestii wydzielenia miejsca, gdzie nikotyniarze mogą oddać się swojemu nałogowi.
Starostwo  Powiatowe jest pod tym względem bardziej liberalne. Rzeczniczka Maria Olszowska przyznaje, że na wewnętrznym podwórku budynku urzędu wydzielono miejsce dla palaczy.

Zrozumienia dla nałogu nie wykazuje natomiast sądecki magistrat.

-W Urzędzie Miasta Nowego Sącza obowiązuje zakaz palenia. Urząd nie posiada możliwości technicznych i lokalowych do zorganizowania takich wydzielonych miejsc do palenia z uwagi na bardzo wysokie wymagania jakie musi spełnić takie pomieszczeni
e - wyjaśnia rzeczniczka Małgorzat Grybel.

Kto jest palaczem, ten wie, że kiedy włączy się alarm informujący o konieczności dostarczenia organizmowi kolejnej dawki nikotyny, z nałogiem trudno walczyc. Małgorzata Grybel zapewnia jednak, że pracownicy przestrzegają zakazu palenia w Urzędzie, natomiast każdemu przysługuje 15 minutowa przerwa w pracy, którą można wykorzystać według uznania.

Napalić się na zapas papierosów nie można. Stąd ratuszowi palacze z konieczności wyskakują na dymka, kryjąc się w jakimś zaułku. Teoretycznie jest zakaż, ale przecież nikt nie prowadzi w tej sprawie śledztwa.

- Urzędnik przecież nie jest przykuty do krzesła. Wystarczy wziąć jakiś papier i wyjść do sąsiedniego wydziału „w jakiejś sprawie”. W końcu taki dymek to zaledwie 5-10 minut -
mówi urzędnik-palacz, oczywiście proszący o zachowanie pełnej anonimowości.

Ile kosztuje podatników sądecki palący urzędnik, który średnio dostaje „na rękę” 2 tys. złotych? Policzył to dla naszego portalu Leszek Zając z firmy Alan Systems, produkującej komputerowe systemy analizy czasu pracy.

- Godzina pracy osoby zarabiającej 2 tys. zł netto to 12,50 zł. Załóżmy, że wychodzi na papierosa pięć razy dziennie, na 10 minut, czyli 50 minut każdego dnia nie pracuje, co daje kwotę 10,42. Miesięcznie jest to już 208,40 zł, a rocznie 2500,80 zł. Łatwo policzyć, jakie są koszty, jeśli takich pracowników jest 10 czy 100.

To, że pracownika nie ma przy biurku kiedy pali, nie jest jedynym problemem. Nałogowi palacze mają bowiem również problemy z koncentracją, wykazują wyższy poziom stresu, są mniej zdyscyplinowani. Ponadto obecność osób palących na terenie przedsiębiorstwa może przyczyniać się również do konfliktów między palącymi i niepalącymi.

Prawdopodobnie dlatego większość Polaków popiera zakaz palenia w miejscu pracy. Coraz częściej też pracodawcy włączają się do walki z tym problemem. Na przykład  w mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim urzędnicy dostali ultimatum: albo odpracowują czas spędzony na dymku, albo dostają niższe wynagrodzenie.

- Pracodawca ma płacić za pracę, a nie przerwy w pracy na papierosa. Takiej sytuacji tolerować nie można, zwłaszcza że urząd utrzymuje się ze środków publicznych. Nie widzimy potrzeby, aby podatnicy płacili za czas, w którym urzędnicy wychodzą zapal
ić –komentowała dla portalu pulhr.pl Waldemar Kuliński, sekretarz województwa i dyrektor Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego.

(mika)

źródło:pulshr.pl, wlasne
fot:sxc.hu
 






Dziękujemy za przesłanie błędu