Tak wygląda święte prawo własności. Szumna nazwa rudery w Piwnicznej-Zdroju
Plotek i ploteczek, które krążą wśród miejscowych powtarzać nie będziemy. Raz, że nie wypada, dwa – część jest mocno niecenzuralna. Skupmy się na tym co widać gołym okiem. Budynek, który miał być w założeniu sercem – komercyjnym, ale jednak sercem – uzdrowiskowej części Piwnicznej-Zdroju z roku na rok popada w ruinę. Kilka lat temu został umieszczony w planie rozwoju uzdrowiska, ale nic z tego nie wynikło. Obiekt jest w prywatnych rękach a inwestor chyba stracił serce do robienie tutaj czegokolwiek. Ma za to działkę w strategicznym i rozwojowym miejscu. Bo czy nadal można mówić o tym, że ma budynek? Popatrzcie sami na zdjęcia.
To jest efekt działania świętego prawa prywatnej własności w praktyce. Gmina choćby bardzo chciała, nic tu nie wskóra – nie ma bata na to, by przymusić właściciela do zadbania o to, by cokolwiek tu zrobił. Sprawa tkwi w martwym punkcie.
Zobacz też: Kieszenie piwniczan uratowane, stawki śmieciowe utrzymane. Jakim cudem?
W świetle tej sytuacji nie ma co się dziwić piwniczańskim radnym, że ostatnio mocno postanawiali zawalczyć o inne, ostatnie srebro rodowe gminy, czyli OW Czercz. Nauczeni niemiłym doświadczeniem sprzedaży góry Kicarz - na której do dziś nie widać zapowiadanej inwestycji, czyli wyciągu narciarskiego - chcą by gmina w przypadku dzierżawy OW Czercz ustaliła najpierw sztywne zasady: ile będzie na tym zarabiał samorząd, ile i przede wszystkim, w jakim terminie, przedsiębiorca będzie musiał tu zainwestować. Wtedy dopiero będzie jakakolwiek podstawa do obiektywnej oceny ofert. Prościej – najpierw gmina musi wiedzieć, jakie warunki dyktować, by było to dla niej korzystne a dopiero potem szukać kontrahentów, którzy będą w stanie te kryteria spełnić.
Więcej w publikacji OW Czercz w Piwnicznej-Zdroju skazany na ruinę? A był inwestor z projektem
Szkoda tylko, że nie da się już takich rozwiązań wprowadzić na terenie, który widać na zdjęciach… ([email protected] Fot.: ES)