Przedsiębiorcy w rozpaczy. Branża narciarska jest na skraju bankructwa
Czytaj też Przedsiębiorcy idą wojnę. Chcą odszkodowań za lockdown. Mają szanse?
Zamknięcie stoków w szczycie sezonów, brak uregulowanych zasad dotyczących rządowego dofinansowywania z tarczy antykryzysowej może doprowadzić do bankructwa branży narciarskiej, której przychody spadły nawet o 80 procent, takie przygnębiające wnioski płyną z konferencji prasowej przedsiębiorców skupionych wokół Stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne.
Przedsiębiorcy, którzy spotkali się w Zakopanem mówią o druzgocących prognozach na przyszłość. Jak podkreślają, sezon w branży trwa zazwyczaj około trzech miesięcy i tylko wtedy zarabiają na swoje utrzymanie. Pozostała część roku, wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi, po to, by zapewnić odpowiednią jakość i bezpieczeństwo stacji. Do tego dochodzą raty leasingowe i kredytowe oraz podatki, co w sumie kilkakrotnie przewyższa kwoty dofinansowania od rządu.
– Dotychczasowa pomoc, jaką uzyskały stacje narciarskie, jest nierównomierna i nie daje możliwości pokrycia finansowych zobowiązań – mówił prezes stowarzyszenia Tomasz Paturej, który wskazywał na zamrożenie stoków w czasie przerwy świątecznej i ferii zimowych, a więc w okresie, kiedy branża osiąga najwyższe zyski.
Czytaj też Galerie handlowe są pełne ludzi, a obok umiera zamrożony sądecki biznes
Skrócenie sezonu mocno wpłynęło na spadek naszych przychodów – średnio o około 60-80 procent, co stawia nas w dramatycznej sytuacji. Realne przychody, na jakie możemy liczyć w tym momencie, to około 90 mln zł z szacowanych przed lockdownem na 450 mln zł. Każdy dzień, w którym nie działaliśmy, przynosił ośrodkom zrzeszonym w stowarzyszeniu 5 mln strat. Samo przygotowanie branży do sezonu pochłonęło 32 mln zł. Koszty przygotowania do reżimu sanitarnego to kolejne 600 tys. – przytaczał dane Paturej.
Właściciele stacji wskazują też na niejasne zasady przyznawania rządowej pomocy. Z pierwszej tarczy antykryzysowej skorzystało ponad 65 proc. firm z narciarskiej branży, z drugiej tylko 35 proc. - Już teraz wiadomo, że większość środków będzie musiała zostać zwrócona. Analizując dane liczbowe, łatwo zauważyć, że blisko połowa dotacji pokrywa jedynie koszty samego rozruchu – skarżą się przedsiębiorcy.
- Kryteria wsparcia nie były konsultowane ani z członkami stowarzyszenia, ani z ośrodkami, poza pytaniem o nasze PKD. W konsekwencji brak znajomości branży i jej specyfiki spowodowały, że określone w regulaminach tarczy warunki okazały się zbyt ogólne. Autorzy tych zapisów jako wartość referencyjną przyjęli podmioty działające całorocznie, wykluczając tym samym naszą branżę ze wsparcia – mówił Piotr Rzetelski ze stacji Narciarski Raj.
Jak dodaje, część przedsiębiorców nadal pozostaje bez jakiejkolwiek pomocy. - Warto wspomnieć też o tym, że ci, którzy otrzymali dofinansowanie, byliby w stanie wygenerować kwotę otrzymanej pomocy w ciągu jednego dobrego weekendu – jeśli mówimy o dużym ośrodku lub pracując ok. 10-15 dni w sezonie w przypadku mniejszych stacji – mówił Rzetelski.
Przedsiębiorcy mówią o fali bankructw i wizji kolejnego sezonu zimowego bez stoków narciarskich. Chcą od rządu pomocy. Jakie są ich żądania?
Czytaj dalej na następnej stronie. Kliknij TUTAJ