Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 3 lipca. Imieniny: Anatola, Jacka, Mirosławy
04/10/2012 - 22:18

Dwieście lat dla jubilatki - Franciszki Kwiatkowskiej

Gromkie „Dwieście lat” śpiewano wczoraj (4 października) w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Emilii Plater w Nowym Sączu dostojnej jubilatce Franciszce Kwiatkowskiej, która obchodziła swoje setne urodziny. Ten jubileusz był szczególny. 4 października to również dzień, w którym obchodzi ona swoje imieniny.
Hol, a później duża jadalnia DPS z trudem pomieściła wszystkich gości, którzy zjawili się na tej wyjątkowej uroczystości. Rozpoczęła ją msza święta, którą odprawił ks. Jan Drożdż z parafii Matki Bożej Niepokalanej w Nowym Sączu. Potem do dostojnej jubilatki–emerytowanej nauczycielki w długiej kolejce ustawiło się mnóstwo osób. Życzenia wszelkiej pomyślności, dalszych lat w zdrowiu i pogody ducha składali pani Franciszce najbliżsi, dyrekcja, pracownicy i mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej, przyjaciele, przedstawiciele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Związku Nauczycielstwa Polskiego. Na tą szczególną uroczystość przyjechało wielu jej uczniów, którzy obdarowali jubilatkę koszem wypełnionym setką przepięknych, czerwonych róż. Z powinszowankami pospieszyli także dyrektor szkoły w Chabówce, w której pani Franciszka kiedyś uczyła i jej młodsze koleżanki, które miały przyjemność z nią pracować.
Życzenia dalszych spokojnych, dobrych dni, przeżytych w zdrowiu przekazała jubilatce w imieniu władz miasta wiceprezydent Bożena Jawor.
- „Usłyszałam przed chwilą jak pani Franciszka powiedziała do młodych osób „o Polskę dbajcie”. Nasuwają mi się słowa Adama Asnyka „Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć macie sami doskonalsze wznieść” – powiedziała wiceprezydent Bożena Jawor. - Pani Franciszka przez całe życie wznosiła doskonały ołtarz i przekazała pokoleniom to, co najpiękniejsze”.
Pani prezydent podziękowała dyrekcji i personelowi placówki za tak wspaniałą opiekę, której na co dzień doświadczają mieszkańcy domu. Potem przyszedł czas na jubileuszowy toast wzniesiony szampanem. Zanim pani Franciszka zdmuchnęła świeczki na wspaniałym torcie powiedziała, że jej życzeniem jest, aby każdy gość skosztował tych słodkości. A potem w jadalni rozległo się odśpiewane dla niej gromkie „Dwieście lat, dwieście lat”.
Pani Franciszka dziękowała za życzenia, wszystkim życzyła zdrowia i żartowała, że do jej wieku niewielu dożyje. Nie kryła wzruszenia. Cały czas była uśmiechnięta i pogodna, chociaż jej życie ją nie rozpieszczało. Los nie szczędził nieszczęść. O jubilatce bardzo ciepło opowiadał jej siostrzeniec Janusz Korpak. Bliscy nazywają ja Ciocią Nusią.
- Przez pierwsze lata jej życia wszystko w rodzinie układało się jak najlepiej – opowiadał historię życia stulatki Janusz Korpak. – Mieszkała w zasobnej rodzinie. Ojciec miał zakład stolarski. Wszystko się załamało w 1929 roku po jego śmierci. Warsztat trzeba było sprzedać. Rodzina przeznaczyła pieniądze na kształcenie dzieci. Stąd pani Franciszka znalazła się w Brzeżanach w seminarium nauczycielskim. Ukończyła je z wyróżnieniem. Pracę znalazła w Krzemieńcu na Wołyniu. Tam poznała Zbigniewa Kwiatkowskiego, swojego przyszłego męża, pochodzącego z Chabówki. Oboje uczyli w szkole. Zrodziła się wielka miłość. W styczniu 1939 roku wyszła za mąż. Jeszcze tego samego roku w lipcu jej maż został powołany na ćwiczenia, a w sierpniu zmobilizowany do wojska. Później pani Franciszka otrzymała wiadomość, że pod Stanisławowem dostał się do niewoli sowieckiej i razem z innymi polskimi oficerami został zabrany do obozu w Starobielsku. W styczniu urodziła syna i jeszcze zdążyła wysłać mężowi jego zdjęcie. Listy od ukochanego otrzymywała do marca 1940 roku. Wiele lat żyła nadzieją, że szczęście wróci, że znowu będą rodziną.
- Nieszczęścia chodzą parami – kontynuował dalej jej siostrzeniec. - W 1946 roku zginął tragicznie również syn Janusz. Nie załamała się. To świadczy o harcie jej ducha. Z pasją zaczęła realizować się, jako pedagog. To był jej cel w życiu. Była stanowcza, ale zawsze działała na korzyść uczniów. Później, już na emeryturze wróciła do Nowego Sącza, ponieważ tutaj mieszkała jej siostra Bronisława (po mężu Korpak) i jej brat Henryk Stamirski, znany historyk. Uwielbiała śpiewać, grać na fortepianie, była duszą spotkań.
Dziesięć lat temu zdecydowała się zamieszkać w Domu Pomocy przy Emilii Plater. Od tej pory jest to jej dom.
Wśród osób, które wczoraj pospieszyli z życzeniami dla pani Franciszki byli dyrektor Zespołu Szkół w Chabówce Lucjan Kapera i jej młodsze koleżanki-nauczycielki.
- Dzisiaj mieszkania pani Franciszki w szkole już nie ma – mówi dyrektor Kapera. – Są tam sale dydaktyczne. Wszyscy pamiętają panią Franciszkę, jako nauczycielkę, która uczyła różnych przedmiotów. Była ona wspaniałym pedagogiem, duszą towarzystwa. Tak ją wspominają jej wychowankowie.
Cecylia Dziechciowska, dzisiaj także emerytowana już nauczycielka w klasach 1-3. pracowała w szkole z Franciszką Kwiatkowską.
- Pani Franciszka, dla nas młodszych koleżanek – Pani Nusia, była nauczycielką wymagającą, ale równocześnie bardzo ciepłą, oddaną dzieciom – opowiada Dziechciowska. – Lubiła grać i śpiewać. Pomagała wielu ludziom, szczególnie biednym. Uczyła śpiewu. Do klasy przychodziła z gitarą. Dzieci chętnie uczyły się muzyki. Uczyła także języka polskiego, rosyjskiego i innych przedmiotów. Takie były wówczas czasy.
(MIGA)
Fot. (MIGA)







Dziękujemy za przesłanie błędu